Amarantus – czy warto włączyć go do diety?
Jest to pierwszy wpis poświęcony produktowi spożywczemu i to właśnie on zapoczątkuje nową serię, w której będę chciał Wam pokazać co i dlaczego warto włączyć do naszej diety, a czego lepiej unikać. Na dzisiejszym celowniku ląduje amarantus.
Dlaczego właśnie od niego zaczynam?
Kilkanaście dni temu, przez przypadek, spotkałem się ze znajomym dietetykiem (Piotrkiem) w mojej pracy. W związku z tym, że obaj mieliśmy chwilkę czasu, zamieniliśmy kilka słów na temat odżywiania. Tego, jak łączyć składniki w diecie oraz na jakie produkty spożywcze zwrócić szczególną uwagę. Właśnie na amarantus kładł duży nacisk, oczywiście dobrze to argumentując. Sam jednak po powrocie do mieszkania odpaliłem laptopa i przysiadłem do lektury. Jak się okazało, rzeczywiście jest to niesamowite zboże…
Czym jest amarantus?
Jest to roślina z rodziny szarłatowatych. Do tej samej rodziny należy między innymi bardzo popularna ostatnio komosa ryżowa (quinoa). Amarantus pochodzi najprawdopodobniej z Ameryki Środkowej. Obecnie jest powszechny na całym świecie, a jego uprawy znajdziemy również w Polsce. Dzięki temu na półkach sklepowych możemy znaleźć właśnie amarantus „made in Poland”.
Dawniej amarantus był, obok fasoli i ziemniaków, podstawą w diecie Inków i Azteków, ponieważ jest wspaniały…
Czemu amarantus jest taki wspaniały?
Białko
Przede wszystkim na uwagę zasługuje ilość białka zawartego w tym zbożu jak i jego aminogram. Na 100g amarantusa mamy, w zależności od źródła, od 14-17g białka pełnowartościowego co oznacza, że zawiera wszystkie aminokwasy egzogenne. Przyswajalność białka pochodzącego z amarantusa jest większa od chociażby z soi czy mleka. Amarantus nie zawiera białek glutenowych, co dla osób chorych na celiakię jest niesłychanie istotne!
Co ponad to w nim siedzi?
Jest bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe (tak, tak, to te dobre), zawiera duże pokłady skwalenu, który poza amarantusem występuje głównie w wątrobie rekinów, a ma on ogromny wpływ na m.in. elastyczność naszej skóry. Krótko mówiąc to on odpowiada za naszą urodę. Pewnie zadajesz sobie pytanie, czy jeśli będziesz jadła amarantus to nagle staniesz się pięknością o długich nogach hasającą po wybiegu… Oczywiście, że nie. To ma tylko wspomagać a nie działać cuda 😉
Ponadto amarantus to bogactwo żelaza, wapnia i magnezu oraz witamin D, A, E i C.
Jaki amarantus wybierać?
Na rynku możemy znaleźć amarantus w ziarnach, mąkę z amarantusa jak i ekspandowane ziarna. Tak naprawdę nieważne, który produkt wybierzemy, to i tak będzie to krok w dobrą stronę. Ja osobiście jestem zakochany w mące z amarantusa. Świetnie rozrabia się ją z wodą, a z jej pomocą możemy wyczarować bardzo smaczne paciaje lub zagęścić sosy i zupy. Amarantus ekspandowany (popping) natomiast świetnie sprawdzi się na śniadanie w towarzystwie roślinnego mleka lub jako dodatek do deserów.
Podsumowanie
Amarantus, jak widać po wpisie, jest niesłychanie zdrowy i wartościowy dla naszego organizmu, dlatego też w najbliższym czasie pojawi się kilka przepisów z jego wykorzystaniem. Co do ceny, to nie porównujcie jej do np. mąki pszennej czy kaszy jaglanej, ponieważ jest to zupełnie inny produkt. W zdrowie jednak naprawdę warto zainwestować, a dobrze szukając w internecie możemy natrafić na naprawdę przyzwoite ceny „zdrowej żywności”.
Ja niestety nie trawię jego „ziemistego” zapachu i smaku. Nawet zmieszany z innymi mąkami jest dla mnie wyczuwalny. A np kasza manna amarantusowa jest nie do przyjęcia. I mimo usilnych starań włączenia go do diety – poległam.
I tak na marginesie: o dwóch mężczyznach mówimy obaj. Oboje byłoby gdyby pana kolega był płci żeńskiej. No i „naprawdę” i „nieważne” piszemy łącznie Panie Konradzie 🙂 Pozdrawiam
W przypadku mąki, zauważyłem, że co producent to mąka inaczej pachnie i smakuje. Ziarna… cóż zawsze były niezbyt fajne. Niewygodne do jedzenia. Z amarantusem jest troszkę tak jak z piciem drożdży. Dla mnie np. nie ma problemu, smak mi nie przeszkadza. Dla niektórych jeden łyk = wymioty 🙁